Co to za książka? Dlaczego do góry
Podnosi razem oba swe ramiona?
Markus. Może to znaczy, że więcej niż jeden
Miał w zbrodni udział, a może do nieba
Podnosi ręce i o pomstę błaga.
Tytus. Co to za książkę przerzuca?
Chłopiec. Nazona
Metamorfozy; dała mi je matka.
Markus. Może przez pamięć na drogą umarłą
Między książkami jedną tę wybrała.
Tytus. Cicho! Jak śpiesznie przewraca stronnice!
Pomóż jej. Czego szukasz? Mamże czytać?
Ha, to tragiczna powieść Filomeli
O Tereusza zdradzie i zgwałceniu;
Gwałt też podobno twych nieszczęść początkiem.
Markus. Patrz, patrz, jak pilnie przegląda stronnice.
Tytus. Droga Lawinio, czy jak Filomela
Nagle porwana byłaś pohańbiona
W tym wielkim, czarnym, w tym przeklętym lesie?
Patrz, patrz, to miejsce, gdzieśmy polowali
(Bodaj tam noga nasza nie stanęła!)
Skreślił poeta, jakby przez naturę
Stworzone miejsce na gwałt i morderstwo.
Markus. Czemu kryjówki takie bogi lepią,
Jeśli tragedye nie są ich rozrywką?
Tytus. Daj mi znak, córko — to są przyjaciele —
Kto śmiał zbrodniczą wznieść na ciebie rękę?
Czy Saturninus, jak niegdyś Tarkwiniusz
Czyste Lukrecyi łoże śmiał pokalać?
Markus. Siądź, synowico; bracie, usiądź przy mnie.
Febie, Minerwo, Jowiszu, Merkury,
Przyjdźcie mi w pomoc, by tę zdradę odkryć!
Zwróćcie tu oczy, bracie i Lawinio.
Jeżeli możesz, na tablicy z piasku
Moim pisz wzorem; me skreśliłem imię
Bez rąk pomocy. Przeklęte to serce,
Co nas do takich przymusza wybiegów!