Pajac. Mogę, panie.
Tytus. Zabierz więc tę suplikę. A jak przyjdziesz do cesarza, musisz najprzód klęknąć, potem w nogi go pocałować, potem oddać twoje gołąbki, a potem czekać na nagrodę. Ja będę niedaleko; daj baczność, żeby wszystko odbyło się uczciwie.
Pajac. Bądź spokojny, panie, zostaw mi tę sprawę.
Tytus. Czy masz nóż? Pokaż, niech mu się przypatrzę.
Weź go, mój bracie, i w suplikę zawiń,
Boś jak pokorny pisał ją suplikant.
A kiedy wszystko oddasz cesarzowi,
Do drzwi mych stuknij, aby mi powtórzyć,
Co ci powiedział.
Pajac. Zrobię wszystko, panie (wychodzi).
Tytus. Czas nam iść, Marku; spiesz za mną, Publiuszu.
Saturn. Patrzcie, panowie, na ciężką obelgę!
Powiedzcie sami, czy był kiedy cesarz
Tak poniżony, tak lekceważony,
Z taką pogardą za to traktowany,
Że wszystkim równą sprawiedliwość mierzył?
Wam to i bogom wiadomo, panowie,
Mimo pokoju państwa burzycieli,
Szeptów na ucho wiernego mi ludu,
Że tylko prawo skarciło surowo
Zuchwałych synów starego Tytusa.
A jeśli smutki zmąciły mu głowę,
Mamże być jego przywidzeń ofiarą,
Jego szaleństwa i jego goryczy?
Teraz do nieba swe posyła skargi,
To do Jowisza, to do Merkurego,
To do Apolla, to do boga wojny;