Z dumą, do jakiej męstwo daje prawo,
Pomścijcie niegdyś poniesione klęski,
Za każdą krzywdę, przez Rzym wyrządzoną,
Potrójną dzisiaj odpłaćcie mu krzywdą.
Got. Wielkiego męża dzielna latorośli,
Niegdyś postrachu, dziś nadziejo nasza,
Którego chwałę, którego zasługi
Śmiał Rzym występną zapłacić pogardą,
Licz na nas; pójdziem, gdzie nas poprowadzisz,
Jak rój pszczół leci w gorących dniach lata
Za swą królową na kwieciste pola,
I na przeklętej pomścim się Tamorze.
Kilku Got. Co on powiedział, wszyscy potwierdzamy.
Lucyusz. Dzięki ci, mowco, i dzięki wam wszystkim. —
Lecz kto się zbliża pod Gota przewodnią?
Got. Słynny Lucyuszu, kiedym się oddalił
Gruzom starego przyjrzeć się klasztoru,
Ledwom ciekawe moje oczy wlepił
W murów zwaliska, nagle niemowlęcia
Kwilenie uszu moich doleciało;
Kiedym się zbliżył, słowam te usłyszał
Do płaczącego wymówione dziecka:
„Milcz niewolniku czarny, ulepiony
Pół na mój obraz, pół na twojej matki!
Gdyby twój kolor ojca nie rozgłaszał,
Gdyby ci tylko matki los dał farbę,
Mógłbyś cesarski wdziać płaszcz, mój łotrzyku;
Ale gdy mleczna jest krowa, byk mleczny,
Tam nigdy czarne cielę się nie rodzi.
Nie płacz! Wiernemu oddam cię Gotowi,
Gdy powiem, żeś jest cesarzowej synem,
Będziesz mu drogim przez miłość twej matki.“
Z dobytym mieczem wpadłem niespodzianie,
I przyprowadzam jeńca, byś z nim, wodzu,
Jak w twej mądrości uznasz, mógł postąpić.
Lucyusz. Dzielny mój Gocie, to wcielony dyabeł,
Co odciął rękę waleczną Tytusa.