Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/286

Ta strona została skorygowana.

Przez szparę słodkie miałem widowisko,
Gdy synów głowy za rękę odebrał;
Łzym jego widział z śmiechem tak serdecznym,
Że i me oczy łzą jak jego zaszły.
Gdym o tych figlach cesarzowej prawił,
Mdlała z radości, dając mi w nagrodę
Dwadzieścia swoich gorących całusów.
Lucyusz.  I nie rumieniąc się, mówić to możesz?
Aaron.  Jak czarny kundel, jak mówi przysłowie.
Lucyusz.  I za te zbrodnie nie czujesz zgryzoty?
Aaron.  Żem jeszcze tysiąc więcej nie mógł spełnić.
I teraz dzień ten przeklinam — choć myślę,
Że na niewiele klątwa moja spadnie —
Któregom jaką zbrodnią nie zaznaczył:
Lub śmiercią męża, przynajmniej zamachem,
Gwałtem dziewicy, lub przygotowaniem,
Krzywoprzysięstwem, niewinnego skargą,
Starych przyjaciół śmiertelnym rozbratem,
Skręceniem karku krowie biednej wdowy,
Stodół lub stogów nocnem podpaleniem,
By je właściciel łzami gasił swemi;
Nieraz umarłych dobywałem z grobów,
Gdy już o stracie prawie zapomnieli,
I u drzwi drogich stawiałem przyjaciół,
A na ich skórach, jak na drzewa korze,
Nożem rzymskiemi ryłem literami;
„Choć ja umarłem, niechaj smutek żyje.“
Tysiąc okrutnych dokonałem czynów
Chętnie, jak inny mógłby zabić muchę,
I nic mnie teraz nie dręczy boleśniej,
Jak że nie mogę dokonać ich więcej.
Lucyusz.  Ściągnijcie dyabła z drabiny, bo stryczek
Byłby dla niego zbyt łagodną śmiercią.
Aaron.  Jeśli są dyabły, chciałbym dyabłem zostać,
By żyć i gorzeć w wiekuistym ogniu,
Bo byłbym w piekle waszym towarzyszem
I mym palącym dręczył was językiem.
Lucyusz.  Żeby raz skończył, zaknebluj mu gębę. (Wchodzi Got).