Tytus. Witam cię, panie, witam cię, królowo!
Ciebie, Lucyuszu, i was, dzielne Goty,
Witam was wszystkich! Choć biedna biesiada,
Na głód wystarczy; więc raczcie pożywać.
Saturn. Czemu ten ubiór wziąłeś, Androniku?
Tytus. Chciałem być pewny, że bankiet mój będzie
Godny cesarza i jego małżonki.
Saturn. Wdzięczni ci za to jesteśmy, Tytusie.
Tytus. Byłbyś nim, panie, gdybyś znał me serce.
Racz mi, cesarzu, trudność tę rozwiązać:
Czy dobrze zrobił Wirginiusz, gdy córkę
W zbytniej krewkości własną ręką zabił,
Kiedy gwałt czystość dziewiczą jej skalał?
Saturn. Dobrze.
Tytus. Cesarzu, dla jakich powodów?
Saturn. Dziewka honoru nie powinna przeżyć,
By obecnością wciąż smutki odnawiać.
Tytus. Powód to silny, potężny, stanowczy,
A dla mnie żywy przykład i zachęta,
Bym w równej doli równe spełnił dzieło.
Giń, giń, Lawinio, a hańba twa z tobą,
A z twoją hańbą ojca twego smutek! (Zabija ją).
Saturn. Coś zrobił, ojcze srogi i wyrodny?
Tytus. Tęm zabił, która zrobiła mnie ślepym
Przez łzy wylane nad jej nieszczęściami.
Jak Wirginiusza, los mój opłakany,
A tysiąc więcej, niż on, mam powodów
Dokonać czynu, którym teraz spełnił.
Saturn. Gwałt jej honoru? Kto gwałtu był sprawcą?
Tytus. Jedz, jedz łaskawie, dostojna ma pani.
Tamora. Dlaczego własną córkę twą zabiłeś?
Tytus. Nie ja, Demetryusz z Chironem ją zabił;
Po gwałcie oni język jej ucięli,
Oni to, oni, jej krzywd są sprawcami.
Saturn. Natychmiast stawcie ich obu przede mną!
Tytus. Już w tym pasztecie stoją upieczeni,
Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/294
Ta strona została skorygowana.
(Oboje. — Wchodzi Tytus przebrany za kucharza, stawia potrawę na stole; Lawinia zakwefiona, młody Lucyusz i inni).