Lecz znam jej duszę; nie ja jej powierzę
Tak niebezpiecznej natury przyprawę.
To, co jej dałem, zdolne jest chwilowo
Sprowadzić wszystkich zmysłów odurzenie.
Zada ją może psom naprzód i kotom,
A potem zechce wyżej się posunąć;
Ale to będzie pozór tylko śmierci,
Chwilowy letarg, a po rozbudzeniu
Silniejsze zdrowie, większa świeżość życia.
Fałszywą tylko zwodzę ją trucizną,
Ale ją zwodząc, jestem cnocie wierny.
Królowa. Jeśli twej rady będzie mi potrzeba,
Poślę po ciebie.
Korneliusz. Więc żegnam cię, pani (wychodzi).
Królowa. I zawsze płacze? Czy myślisz, Pizanio,
Że się to źródło łez jej nie wyczerpie.
Nie wróci rozum na miejsce szaleństwa?
Weź się do dzieła, a w dniu, w którym powiesz,
Że Imogena kocha mego syna,
Jesteś wielkością panu twemu równy,
Ba! nawet większy, bo jego fortuna
Na schyłku dzisiaj, stara jego chwała
W ostatnich teraz konwulsyach konania.
Nie może wrócić, ani może zostać
Tam, gdzie jest teraz, a zmieniając pobyt,
Przemienia tylko jedną biedę w drugą;
Dzień nowy niszczy dnia zbiegłego pracę.
Czegóż się możesz spodziewać od pana,
Co szybko sam się do upadku chyli,
Niezdolny swą się odbudować ręką,
Nie ma przyjaciół, aby go podparli?
Nie wiesz, Pizanio, co z ziemi podniosłeś.
Lecz to zatrzymaj za twoją fatygę.
Rąk to mych dzieło, które już pięć razy
Uratowało drogie króla życie;
Skuteczniejszego nie znam kordyału,
Zatrzymaj, proszę, będzie to zadatek