Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/38

Ta strona została skorygowana.

I nie zdołając rozróżnić zarazem
Niebieskich wdzięków od tego, co szpetne?
Imogena.  Skąd to zdumienie?
Jachimo.  To nie oka wina;
(I małpa nawet przy takich samicach
Tamtejby wszystkie wyszczerzyła zęby,
Gotowa z drugą bałakać bez końca);
Ani rozsądku, (idyota nawet
W wyborze tutaj zmylićby się nie mógł),
Ni żądzy, (szurgot przy takim aniele
Wprzódy by czczości wywołał wymioty,
Nim dał chęć jadła).
Imogena.  Co to wszystko znaczy?
Jachimo.  Niepowściągliwość, chociaż przesycona,
Nigdy niesyta jak Danaid beczka,
Dopiero kiedy białe pożre jagnię,
Na śmieciach szuka szpetnego pokarmu.
Imogena.  Co szał ten znaczy? Co ci, dobry panie?
Jachimo.  O, nic, nic, pani. (Do Pizania) Idź, proszę, zobaczyć
Mojego sługę na nowej gospodzie,
Bo jest tu obcy, a trochę lękliwy.
Pizanio.  Chciałem iść właśnie pozdrowić go u nas.

(Wychodzi).

Imogena.  Powiedz mi, panie, czyli mąż mój zdrowy?
Jachimo.  O, zdrowy, pani.
Imogena.  A czy jest wesoły?
Jachimo.  Nadzwyczaj, pani. Niema cudzoziemca,
Coby mu zrównał w figlach i radości;
Dostał też nazwę: Brytańczyk hulaka.
Imogena.  Gdy tu był, raczej do smutku miał skłonność,
Nieraz bez żadnej do smutku przyczyny.
Jachimo.  Lecz ja go nigdy smutnym nie widziałem;
Żyje w przyjaźni z francuskim szlachcicem,
Który w ojczyźnie zostawił kochankę
I wzdycha do niej, jakby miechy puścił,
Gdy krotofilny Bretańczyk, chcę mówić
Małżonek pani, biorąc się za boki,
I do rozpuku śmiejąc się, tak mówi: