Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/50

Ta strona została przepisana.

Nie mógłby jednak chełpić się podobnie.
Czego dostojność chce wasza?
Kloten.  Twej pani.
Czy już gotowa?
Dama.  Zostać w swej komnacie.
Kloten.  Za to mi złoto przedaj dobre imię.
Dama.  Jak mam rozumieć? Moje dobre imię,
Czy chwalić twoje przymioty? Księżniczka —

(Wchodzi Imogena).

Kloten.  Dzień dobry, piękna! Siostro, daj mi rękę.
Imogena.  Dzień dobry, panie. Zbytnie się kłopoczesz,
A w zamian tylko kupujesz zawody.
Za dzięk jedyny powtarzać ci muszę,
Żem jest uboga w dzięki, że ich wcale
Do zbycia nie mam.
Kloten.  Ja pomimo tego
Przysięgam, że cię kocham.
Imogena.  Gdybyś tylko
Powiedział, sprawa na jednoby wyszła;
Bo choć przysięgasz, to zawsze w nagrodę
Dostaniesz tylko moją obojętność.
Kloten.  To nie odpowiedź.
Imogena.  Słowabym nie rzekła,
Lecz mógłbyś myśleć: kto milczy, zezwala.
Daj pokój, proszę; twe nadskakiwania
Z tą samą zawsze przyjmę niegrzecznością.
Czas wielki, żeby człowiek jak ty bystry,
Korzystał z lekcyi i przestał mnie dręczyć.
Kloten.  Grzechbym popełnił, gdybym cię zostawił
W twojem szaleństwie.
Imogena.  Głupcy nie szaleją.
Kloten.  Głupcem mnie zowiesz?
Imogena.  Jeślim jest szalona;
Mnie rozum wróci, gdy tobie cierpliwość:
Wspólne to będzie obojgu lekarstwo.
Smutno mi, panie, że twoja natrętność
Zmusza mnie zabyć kobiecej grzeczności,
I bez ogródki powiedzieć ci prawdę: