Kloten. Sukni?
Imogena. Sam widok podobnego głupca
Trwoży mnie, ale więcej jeszcze gniewa. —
Powiedz, niech szuka mojej bransoletki,
Co się przypadkiem z mej zsunęła ręki.
Dał mi ją pan mój, a niebo mi świadkiem,
Że niema króla, którego dochody
Mogłyby stratę klejnotu opłacić.
Zda mi się, że ją dziś rano widziałam,
A jestem pewna, że na mojej ręce
Do ust ją wczora w wieczór przycisnęłam.
Nie myślę, żeby do niego uciekła,
Aby mnie skarżyć, że pocałowałam,
Co nim nie było.
Pizanio. Znajdziemy ją, pani.
Imogena. Tak się spodziewam. Idź proszę i szukaj.
Kloten. Ciężka obelga! Lada jego nitka?
Imogena. Tak powiedziałam. Chcesz proces mi wydać?
Niech świadki twoje powtórzą me słowa.
Kloten. O wszystkiem ojca twego uwiadomię.
Imogena. I twoją matkę. Znam przyjaźń jej dla mnie,
I wiem, że tem mnie surowiej osądzi,
Więc cię zostawiam twej zawziętej złości (wychodni).
Kloten. Muszę się pomścić. Każda jego nitka! (wychodzi).
Postumus. Nie trwóż się tylko. Chciałbym tak być pewny
Królewskiej łaski, jak żony honoru.
Filaryo. Co przedsięwziąłeś, by króla przebłagać?
Postumus. Nic; muszę wszystko zostawić czasowi.
W obecnej zimie trzęsę się i czekam
Na dnie cieplejsze; zwiędłą tą nadzieją
Płacę ofiary twej dobrej przyjaźni,