Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/57

Ta strona została przepisana.

Na nieznanego przybysza żądanie
On ją posiadał. Niewstrzemięźliwości
To jasny dowód; to cena, za którą
Kupiła sobie tytuł wszetecznicy.
Zabierz twój jurgielt; niech między was dwoje
Wszystkie otchłani rozdzielą się dyabły!
Filaryo.  Cierpliwość, błagam. To jeszcze nie dosyć,
Aby przekonać tego, który pewny —
Postumus.  Nie, nie mów więcej — wszystko mu oddała!
Jachimo.  Jeżeli jeszcze nowych chcesz dowodów,
Jest pod jej piersią — a warta uścisku —
Malutki znaczek, chowa się tam skrzętnie,
Dumny ze swojej rozkosznej kwatery;
Na honor, ustam do niego przycisnął,
I w nasyceniu znowu głód rozbudził.
Co, czy tę plamkę przypominasz sobie?
Postumus.  A takiej plamy plamka ta jest świadkiem,
Żeby jej piekło całe nie objęło,
Choćby nic więcej nie miało w czeluściach!
Jachimo.  Czy chcesz co więcej?
Postumus.  Twą arytmetykę
Schowaj dla siebie; nie licz mi, jak często...
Raz znaczy tyle, co miliony razy.
Jachimo.  Przysięgam —
Postumus.  Przestań, bo kłamiesz bezczelnie!
Jeśli chcesz przysiądz, żeś tego nie zrobił,
Z mej ręki zginiesz, przecząc, że rogala
Zrobiłeś ze mnie.
Jachimo.  Niczemu nie przeczę.
Postumus.  O, gdybym w ręku mem trzymał ją teraz
I mógł ją szarpać na drobne kawałki!
Pójdę tam, w dworu, w ojca przytomności —
Muszę coś zrobić (wychodzi).
Filaryo.  Rozum go odbieżał!
Wygrałeś zakład. Idźmy teraz za nim,
Aby w szaleństwie na samego siebie
Nie podniósł ręki.
Jachimo.  O, z całego serca! (Wychodzą).