Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/64

Ta strona została przepisana.

Może tam w jednym zawlec się tygodniu,
Ja tam w dniu jednym potrafię zalecieć.
Dobry Pizanio, który twego pana
Pragniesz zobaczyć jak ja — lecz nie, przebacz,
Nie jak ja, pragniesz jednakże zobaczyć,
Choć mniej gorąco, nie jak ja, bo we mnie
Żądza wylata dalej niż daleko,
Mów, a mów prędko, bo radca miłości
Słów swoich tłokiem winien słuch zadusić,
Błogosławiony Milford jak daleko?
W drodze mi powiesz, jak przez zbytek łaski,
Bóg takim portem Walię uposażył,
Lecz przedewszystkiem radź mi, jak stąd uciec,
Jak wytłómaczyć naszą nieobecność
Między odjazdem naszym a powrotem;
Lecz nie, wprzód powiedz, jak się stąd wymkniemy.
Po co wymówki? Myśleć niema o czem.
W wolniejszej o tem pogadamy chwili.
Powiedz mi, proszę, ile mil dziesiątków
Zdołamy w jednej przemierzyć godzinie?
Pizanio.  Pani, dwadzieścia na dobę już dosyć,
Nawet za dużo byłoby dla ciebie.
Imogena.  Toćby i na śmierć nikt nie mógł iść wolniej.
Słyszałam nieraz, że gdy szło o zakład,
Konie w wyścigach suwały się chyżej,
Niż się z klepsydry piasek przesypuje.
Ale to żarty. Idź, powiedz mej szatnej,
Niech uda chorą, wszędzie niech rozgłosi,
Że chce do domu ojca swego wrócić.
Tymczasem znajdź mi podróżne ubranie,
Jakie ubogiej przystoi szlachciance.
Pizanio.  Radziłbym, pani, lepiej rzecz rozważyć.
Imogena.  Przed sobą tylko widzę, a mgła gęsta
Wszystko zasłania po bokach i z tyłu,
Więc śpiesz się moje wykonać rozkazy;
Słów darmo nie trać, bo jestem uparta,
Do Milford tylko droga mi otwarta.

(Wychodzą).