Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/66

Ta strona została przepisana.

Niema żywota nad nasz piękniejszego.
Gwider.  Słowa twe płyną z twego doświadczenia;
Lecz my biedacy, w pióra nieporośli,
Nigdyśmy gniazda odlecieć nie mogli;
Nie znamy wiatrów, które w dali wieją.
Może najlepsze takie jak to życie,
Jeśli najlepszem życie jest spokojne,
Słodsze dla ciebie, coś znał gorzkie czasy,
Odpowiedniejsze wieku twego siłom.
Dla nas to cela jest niewiadomości,
To podróż w łóżku, więzienie dłużnika,
Który się lęka za próg domu wyjrzeć.
Arwirag.  W twym wieku o czem będziem mogli prawić?
W ciasnej jaskini na jakich rozmowach
Długie wieczorne skrócimy godziny,
Gdy wiatr grudniowy będzie miotał śniegiem?
Jak głupie bydlę nic nie widzieliśmy;
Mamy spryt lisa, gdy o zdobycz idzie,
Wilka odwagę, gdy szukamy strawy:
Odwagą naszą gonić, co ucieka.
W naszej jaskini, jak w klatce ptaszyna,
Niewolę śpiewem oszukujem wolnym.
Belaryusz.  Ha! co za słowa! O, gdybyście znali
Lichwiarstwo miasta przez własne cierpienia!
Fortele dworu, na którym się ostać
Równie jest trudno, jak trudno opuścić!
Gdzie szczytu dosiądź pewnym jest upadkiem!
Ślizka wysokość, że trwoga upadku
Jak sam upadek sercu dokuczliwa!
Wojenne znoje, gdzie mąż zda się szukać
Niebezpieczeństwa tylko dla honoru,
A gdy nakoniec śmierć znajdzie w szukaniu,
Częściej potwarzy niż uznania słowo
Na grobu jego wyryją kamieniu;
Ba! gdzie mu nieraz dobre jego czyny
Krzywdą zapłacą; co najboleśniejsza,
Z uśmiechem musi nagany przyjmować!
O! dzieci moje, to są gorzkie dzieje,