Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/70

Ta strona została przepisana.

Czy wśród bezsennych nocy o nim myśleć,
I od godziny do godziny płakać?
Lub gdy boleścią natura omdlona,
Zamknie na chwilę oczy zapłakane,
Własnym się krzykiem rozbudzić, gdy we śnie
Czarne mnie o nim marzenie przestraszy?
Toż jest niewiara?
Pizanio.  Dobra moja pani!
Imogena.  Ja mu niewierna? Świadkiem mi, Jachimo,
Twoje sumienie. Gdyś go o rozpustę
Skarżył przede mną, łotrem mi się zdałeś;
Teraz uczciwą twarz mi się twa zdaje;
Jakaś tam włoska malowana kraska
Skradła mu serce; biedna, pogardzona,
Jestem mu teraz jak niemodna suknia,
Za droga, żeby w szafie ją powiesić,
A więc ją pragnie na kawałki pociąć.
Przysięgi mężczyzn są niewiast zdrajcami.
Piękne pozory, za twą sprawą, mężu,
Zdadzą się odtąd łotrowstwa maskami,
Nie czystej duszy znakiem wierzytelnym,
Ale ponętą na schwytanie kobiet.
Pizanio.  Słuchaj mnie, pani.
Imogena.  Wiernych mężów słowa,
Za fałszywego Eneasza czasów,
Zdały się kłamstwem jak jego przysięgi;
I łzy Synona łzie niejednej świętej
Odjęły wiarę, i nie w jednem sercu
Zabiły litość dla prawdziwych cierpień.
I ty, Postumie, twój rozlejesz zaczyn
Na czyste dusze; dla twojego grzechu,
Co dotąd było wiarą i honorem,
Fałszem się wyda i krzywoprzysięstwem.
Lecz ty, Pizanio, choć ty bądź uczciwy.
Wypełń rozkazy, a gdy go zobaczysz,
Daj mu świadectwo mego posłuszeństwa.
Patrz, sama oręż twój z pochwy dobywam,
Weź go, niewinne siedlisko miłości,