Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/74

Ta strona została przepisana.

Na pocałunki zuchwałe Tytana,
Wygonić z myśli wszystkie te strojności,
Które Junony zazdrość rozbudzały.
Imogena.  Skróć, proszę; końca domyślam się sama,
I już się prawie zmieniłam w mężczyznę.
Pizanio.  Musisz się najprzód mężczyzną wydawać.
To przewidując, zabrałem w mój tłómok
Suknie, kapelusz, wszystko co potrzebne;
A tak przebrana, musisz naśladować
Wedle sił, wieku twojego młokosa,
Śmiało się stawić w obliczu Lucyusza,
O służbę prosić, talent swój pokazać,
Co rzecz nie trudna, jeśli jego uszy
Nie są zatkane na wdzięki muzyki.
Wiem, że z radością wysłucha twej prośby,
Bo dusza jego szlachetna i święta.
Choć dziś fortuną twą nie możesz rządzić,
Twoje jest, pani, wszystko, co posiadam:
Nigdy na niczem zbywać ci nie będzie.
Imogena.  O, Bóg na moją stworzył cię pociechę!
Idźmy! Niemało mamy do rozwagi;
Urządzim wszystko, jak nadarzy pora.
Do tej się służby zaciągam. Pizanio,
Wytrwam do końca z królewską odwagą.
Opuść mnie teraz.
Pizanio.  Słowa pożegnania
Krótkie być muszą, by ma nieobecność
Nie obudziła w ludziach podejrzenia,
Że twej ucieczki byłem powiernikiem.
A teraz, pani, przyjmij to pudełko.
Z rąk je królowej dostałem, zamyka
Kosztowny kordyał. Gdy ci kiedykolwiek
Omdleją siły, na lądzie czy morzu,
Jedną kropelką omdlenie rozpędzisz.
A teraz, pani, idź i na ustroniu
Przemień się w chłopca, a niech bogów łaska
Kroki twe wiedzie!
Imogena.  Amen! mój Pizanio. (Wychodzą).