Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/133

Ta strona została przepisana.
—   123   —

W niepewnej straży wierutnego łotra,
I wnet powracam.
Antonio.  Spiesz się, dobry żydzie.
Żyd ten się przechrzci — żyć począł uczciwie.
Bassanio  Gdzie myśl łotrowska, groźna mowa święta.
Antonio.  Wierzaj mi, wszystko skończy się szczęsliwie:
Miesiąc przed czasem wrócą me okręta. (Wychodzą).


AKT DRUGI.
SCENA I.
Belmont. Pokój w domu Porcyi.
(Przy odyłosie trąb wchodzą: książę Maroku i jego świta, wszyscy w bieli; Porcya z Neryssą i dworem).

Ks. Mar.  Dla mojej cery nie miej do mnie wstrętu;
To ciemny kolor palącego słońca,
W którego blizkiem urosłem sąsiedztwie.
Niech tu najbielszy przyjdzie syn północy,
Dla twej miłości żyły otworzymy,
A ujrzysz, czyja krew czerwieńsza będzie.
Wierzaj mi, pani, na widok tej twarzy
Waleczni drżeli, i dla niej miłością
Piękne mej ziemi płonęły dziewice.
Nie chciałbym zmienić mojego koloru,
Chyba w nadziei skradzenia twych myśli.
Porcya.  W moim wyborze nie słucham jedynie
Błahych podszeptów dziewiczego oka;
Prócz tego, moich przeznaczeń loterya
Wszelkie wyboru odjęła mi prawo.
Gdyby mnie ojca nie zmuszała wola
Do dania ręki mojej temu tylko,
Który mnie wygra w sposób ci wiadomy,
Waleczny książę, równe miałbyś prawo
Do moich uczuć, jak inni przybysze,