Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/135

Ta strona została przepisana.
—   125   —

mnie, mówiąc: Gobbo, Lancelocie Gobbo, albo, dobry Gobbo, albo dobry Lancelocie Gobbo, dalej, nogi za pas i zmykaj! Ale sumienie woła: nie, strzeż się, uczciwy Gobbo, albo, jak wyżej, uczciwy Lancelocie Gobbo, nie uciekaj, gardź ucieczką z nogami za pas! Ale szatan niezmieszany, wciąż prawi swoje: pakuj manatki! dalej! woła szatan, w drogę! woła szatan; przez Boga, nabierz serca! woła szatan, i zmykaj! Ale sumienie moje, wieszając się na szyi mojego serca, mówi do mnie bardzo mądrze: uczciwy mój przyjacielu Lancelocie, ty, co jesteś synem uczciwego człowieka, albo raczej synem uczciwej niewiasty, (bo ojciec mój, wyznać muszę, trochę czems trąci i z czasem dostał pewnego smaku), więc tedy sumienie mówi: Lancelocie, nie ruszaj! ruszaj! mówi szatan; nie ruszaj! powtarza sumienie. Sumienie, mówię ja, i ty radzisz dobrze; szatanie, mówię ja, i ty radzisz dobrze. Idąc za głosem sumienia, zostałbym z żydem, moim panem, który, odpuść Panie! jest rodzajem dyabła; ale uciekając od żyda, poszedłbym za głosem szatana, który, uczciwszy uszy, jest dyabłem w własnej osobie. Zapewne, i żyd też dyabłem jest wcielonym, i na sumienie, sumienie moje twardem jest sumieniem, gdy mi radzi zostać z żydem. Szatan daje mi przyprzyjaźniejszą radę: ucieknę, szatanie; moje pięty na twoje rozkazy, ucieknę.

(Wchodzi stary Gobbo z koszykiem).

Gobbo.  Hej, młody paniczu, powiedz mi, proszę, którędy droga do pana żyda?
Lancelot  (na stronie). O nieba, to prawowity mój ojciec! Ale że bielmem zaszły mu oczy, nie poznaje mnie. Zrobię więc na nim parę doświadczeń.
Gobbo.  Młody paniczu, powiedz mi, proszę, którędy droga do pana żyda.
Lancelot.  Przy pierwszym skręcie weź się na prawo, ale przy najpierwszym skręcie na lewo; ale pamiętaj, żebyś przy najbliższym skręcie nie brał się ani na prawo,