Lorenco. W domu Gracyana zbierzemy się wszyscy.
Salarino. Rzecz ułożona. (Salarino i Solanio wychodzą).
Gracyano Czy list od Jessyki?
Lorenco. Powiem ci wszystko. W liście mi tym pisze,
Jak ją mam wykraść z ojcowskiego domu;
Co bierze w złocie, a co w dyamentach;
Jakiego pazia ubiór ma gotowy.
Jeśli się żyd ten do nieba dostanie,
To przez zasługi słodkiej swojej córki;
A gdy ją troska w życiu kiedy spotka,
To chyba tylko dlatego jedynie,
Że jest potomstwem niewiernego żyda.
A teraz, idźmy; list przeczytasz w drodze.
Jessyka będzie mej pochodni giermkiem. (Wychodzą).
Szajlok. Na własne oczy zobaczysz różnicę
Między Szajlokiem starym a Bassaniem. —
Hej, ho! Jessyka! — Nie będziesz się spasał
Jak w moim domu. — Czy słyszysz, Jessyka! —
I spał i chrapał i darł piękną odzież. —
Jessyka, śpiesz się!
Lancelot. Hejże tam, Jessyka!
Szajlok. A to co znowu? kto wrzeszczeć ci kazał?
Lancelot. Wasza wielebność miała zwyczaj ciągle łajać mnie za to, że nie mogłem nic zrobić bez rozkazu.
Jessyka. Wołasz mnie ojcze? co masz mi rozkazać?
Szajlok. Jessyko, jestem na obiad proszony.
Weź moje klucze. Ale czemuż idę?
Z pochlebstwa proszą mnie, a nie z przyjaźni.
Lecz pójdę jednak, pójdę z nienawiści,
Rozrzutnych chrześcijan pójdę jeść fortunę.
Ty, moje dziecko, dobrze pilnuj domu.