Na złocie rytą, tylko na powierzchni;
Ale tu, anioł na złotej pościeli
Uśpiony leży. Skończyłem wahanie;
Daj klucz, tum wybrał, niech się co chce stanie!
Porcya. Jeśli w szkatułce tej portret mój leży,
Żoną twą jestem. (Książę Maroku otwiera szkatułkę).
Ks. Mar. Na ognie piekielne!
Co widzę, tylko hydny szkielet śmierci,
A w pustych oczach papier się bieleje.
I cóż mi powie?
(Czyta): Nie wszystko ma wagę złota,
Co jak złoto czyste świeci;
Niejeden, kosztem żywota,
Za jasnym pozorem leci.
W złotym grobie robak gości.
Gdybyś rozum dał krewkości,
Młode serce, stara głowa
Znalazłyby inne słowa.
Teraz opuść te podwoje,
Bo zimne zaloty twoje.
Ks. Mar. Wszystko stracone! Niechże moja głowa
Od dnia ucieka, wieczne wita cienia!
Bądź zdrowa, Porcyo! wśród duszy cierpienia
Żegnać nie umiem. Na wieki, bądź zdrowa! (Odchodzi).
Porcya. Zapuść firanki. Szczęśliwej podróży!
Ludziom twej cery niech szczęście twe służy!
Salarino. Widziałem okręt Bassania pod żaglem,
Z nim na pokładzie stał i nasz Gracyano,
Lecz jestem pewny, nie było Lorenca.
Solanio. Ten żyd przeklęty krzykiem zbudził dożę,
Poszedł z nim okręt Bassania przetrząsać.