Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/152

Ta strona została przepisana.
—   142   —

Niech się natychmiast rozstrzygną me losy.
Porcya.  Wybór twój niewart tak długiej rozwagi.
Ks. Arag.  Co widzę? Szpetny idyoty portret,
Z obłędnem okiem, papier trzyma w ręku.
Jakżeś do pięknej niepodobny Porcyi,
Do mej nadziei i do zasług moich!
„Mnie biorąc, weźmiesz, ile zasługujesz.“
Tylkoż na głupca głowę zasłużyłem?
Toż me zasługi? toż moja wygrana?
Porcya.  Błądzić i sądzić, książę, są dwie role
Różnej natury.
Ks. Arag.  Co powiada karta?
(Czyta): Jak metal, co jest bez skazy,
Tak być musi siedem razy
Hartowany sąd człowieczy,
Aby dobrze wybrać wszędzie;
Ten, co bierze cień za rzeczy,
Dola jego cieniem będzie.
Znasz ty głupstwo posrebrzone?
Takiem głupstwem było twoje:
Jakąkolwiek pojmiesz żonę,
Będziesz nosił głowę moję.
A więc opuść te podwoje.
Gdybym w tym domu pragnął zostać dłużej,
Dawnej głupocie przydam tylko nową;
Wjechałem tutaj z jedną głupią głową,
Ale ze dwiema powrócę z podróży.
Dotrzymam wiernie danego ci słowa,
W milczeniu cierpiąc. Porcyo, bywaj zdrowa!

(Wychodzi).

Porcya.  Spaliła świeca skrzydełka motyle.
Przemądre głupcy! którym dały nieba
Dowcipu w głowach tylko właśnie tyle,
Ile do zguby własnej im potrzeba.
Neryssa.  Raz jeszcze stare przysłowie sprawdzone:
Stryczek i żona z góry przeznaczone.

(Wchodzi Służący).

Służący.  Gdzie nasza pani?