Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/157

Ta strona została przepisana.
—   147   —

pozbył z Wenecyi, będę mógł jakie zechcę kontrakty zawierać. Idź, Tubalu. Znajdziesz mnie w bóżnicy idź, dobry Tubalu; w bóżnicy, Tubalu. (Wychodzą).

SCENA II.
Belmont. — Sala w domu Porcyi.
(Bassanio, Porcya, Gracyano, Neryssa, Dwór. — Widać odkryte szkatułki).

Porcya.  Wstrzymaj się, proszę, dzień lub dwa dni jeszcze;
Bo jeśli w nagłym zmylisz się wyborze,
Utracam miłe twoje towarzystwo.
Coś mi tu szepce, (ale to nie miłość)
Żebym cię stracić nie chciała; wiesz dobrze
Podobnej rady nie daje nienawiść.
Bojąc się, żebyś źle mnie nie zrozumiał,
(Choć dziewic myśli dziewic są językiem)
Chciałabym parę wstrzymać cię miesięcy,
Nim pójdziesz ręki mej szukać w wyborze.
Wprawdziebym mogła wskazać ci szkatułkę,
Ale byłoby to krzywoprzysięgać,
A nie chcę winną być krzywoprzysięstwa.
Więc możesz w twoim pobłądzić wyborze,
A wtedy, wtedy wolałabym zgrzeszyć
I krzywoprzysiądz. Przeklęte twe oczy
Swoim mnie czarem rozcięły na dwoje;
Część jedna twoją i druga jest twoją,
Chcę mówić, moją; lecz moje jest twoje,
Więc wszystko twoje. O, czasy okrutne,
Co właściciela od praw jego dzielą,
I chociaż twojej bronią zostać twoją!
Jeśli tak będzie, niech do piekła za to,
Nie ja, lecz moja zapadnie fortuna!
Tak długo mówię, tylko by czas zwlekać,
Wybór twój wstrzymać.
Bassanio.  Pozwól mi wybierać,
Bo teraz żyję, jakby na męczarniach.
Porcya.  Jak na męczarniach? Więc wyznaj, Bassanio,