Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/162

Ta strona została przepisana.
—   152   —

Albo dasz komu, to będzie mi znakiem,
Że twoja dla mnie miłość przeminęła,
Ze będę mogła skarżyć się na ciebie.
Bassanio.  Słowa twe, pani, niemym mnie zrobiły,
Tylko w mych żyłach krew ci odpowiada.
W mych wszystkich myślach takie zamieszanie,
Jakie się rodzi po wymownym głosie
Drogiego księcia wśród szemrzących tłumów,
Gdy szmer tysiąców pomieszany razem,
Rośnie w ton dziki głośnego wesela,
Wyraźnych uczuć znamię niewyraźne.
Pierścień ten z palca tylko z życiem spadnie;
Mów wtedy śmiało: „Bassanio mój skonał“.
Neryssa.  Pani ma, panie, teraz na nas kolej,
Cośmy na wasze patrzyli wesele;
Więc szczęść wam, Boże! mój panie, ma pani.
Gracyano.  Dobry Bassanio, i ty, dobra pani,
Niech wszystkie wasze spełnią się życzenia,
Bo i wy moich spełnienia pragniecie.
Gdy czas nadejdzie, w którym zamierzacie
Ślubować sobie wiarę, pozwolicie,
Że i ja z żoną stanę przed ołtarzem.
Bassanio.  I owszem, jeśli żonę tę znalazłeś.
Gracyano.  Dzęki ci, panie; tobie ją winienem.
Źrenice moje tak jak twoje bystre;
Tyś ujrzał panią, ja jej powiernicę;
W jednym spojrzeniu jak ty pokochałem,
Bo jak ty równie zwłoki nienawidzę.
Twój los był w tamtych zamknięty szkatułkach;
Tam moje także były przeznaczenia.
Bo gdy w umizgach poty na mnie biły,
Gdy mi schło w gardle wśród przysiąg miłosnych,
Po długiej walce otrzymałem przecie
Słowo nadziei — jeśli godna wiara —
Że mi odpłaci miłość wzajemnością,
Byleś ty zdołał wygrać pani rękę.
Porcya  (do Neryssy). A ty, co na to?
Neryssa.  Wszystko prawda, pani,