Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/168

Ta strona została przepisana.
—   158   —

Jako serdeczny przyjaciel Bassania,
Musi być jemu podobny; w tym razie
Jakże niewielkim, jak ubogim kosztem
Duszę pokrewną mojej wykupiłam
Od piekielnego okrucieństwa żyda.
Ale to wszystko zbyt tchnie samochwalstwem,
Więc przejdźmy raczej do innej rozmowy.
Słuchaj mnie teraz; Lorenco, w twem ręku
Zostawiam cały zarząd mego domu
Aż do powrotu Bassania. Co do mnie,
Tajną przysięgą niebu ślubowałam,
Ze na modlitwach i na rozmyślaniu,
Z Neryssą, jedną tylko towarzyszką,
Czas będę pędzić do powrotu męża.
Jest cichy klasztor, odległy dwie mile,
Tam się zamkniemy. Nie odmawiaj, proszę,
Usługi, którą przyjaźń i konieczność
Wkładają na cię.
Lorenco.  Pani, calem sercem;
Słusznych rozkazów zawszem słuchać gotów.
Porcya.  Mój dwór o mojej uprzedzony woli,
Będzie poważał ciebie i Jessykę
Jak mnie i męża mojego Bassania.
Więc bądźcie zdrowi aż do zobaczenia!
Lorenco.  Szczęśliwe myśli niech ci towarzyszą!
Jessyka.  Niech radość spłynie na serce twe, pani!
Porcya.  Dobre życzenia życzeniem odpłacam;
Bądźcie szczęśliwi! Jessyko, bądź zdrowa!

(Lorenco i Jessyka, wychodzą).

Słuchaj, Baltazar: zawsześ był mi wierny,
Bądź nim i teraz. Weź list ten i zaraz,
O ile tylko siły twoje starczą,
Śpiesz się do Padwy, tam, oddaj go w ręce
Mego krewnego, doktora Bellaryo,
A ubiór, który da ci i papiery,
Z równym pośpiechem przynieś do przewozu
Na wielkim trakcie weneckim; śpiesz tylko,
A wracaj; ja tam przed tobą już będę.