Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/169

Ta strona została przepisana.
—   159   —

Baltazar.  Bądź pewna, pani, że nie stracę czasu (wychodzi).
Porcya.  Śpieszmy, Nerysso. Mam na myśli dzieło,
O którem pewno nie śniłaś; małżonków
Ujrzymy prędzej, niż się spodziewają.
Neryssa.  A oni będąż nas widzieć?
Porcya.  Zapewne,
Lecz tak przebrane, iż będą mniemali,
Ze mamy wszystko, na czem nam dziś zbywa.
O zakład, że gdy wdziejemy przebranie,
Ja będę chłopcem piękniejszym od ciebie,
Z dzielniejszą gracyą nosić będę sztylet,
Piskliwym głosem wyrostka rozmawiać,
Wąziuchne kroki na chód zmieniać męski,
Prawić o bójkach jak młodzik chełpliwy,
Kłamać jak wielkie kochały mnie damy,
Jak je w grób moja wpychała oziębłość;
„Nie moja wina“, dołożę ze skruchą,
„Byłoby lepiej, gdybym ich nie zabił“.
Dodam dwadzieścia innych kłamstw wierutnych.
Tak, że słuchacze zdziwieni powiedzą:
„Młokos ten ze szkół wymknął się przed rokiem“.
Mam w głowie mojej tysiąc różnych figlów,
Które im płatać zamierzam.
Neryssa.  Więc w mężczyzn
Zmienić się mamy?
Porcya.  Fe, co za pytanie!
A gdyby jaki słyszał nas rozpustnik?
Lecz idźmy! powóz u bramy nas czeka,
Śród drogi resztę planów ci wyłożę.
Pamiętaj, że nim gwiazdy zaczną świecić,
Dziesięć mil drogi musimy przelecieć. (Wychodzą).


SCENA V.
Belmont. — Ogród.
(Lancelot i Jessyka).

Lancelot.  Bez wątpienia; bo słuchaj, grzechy ojca nawiedzone będą na dzieciach; i dlatego to boję się o ciebie. By-