Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/170

Ta strona została skorygowana.
—   160   —

łem zawsze z tobą szczery i w tym więc przedmiocie nie zataję ci prawdy; nie trać przeto serca, bo zdaje mi się, że jesteś potępiona. Jedna tylko pozostaje ci nadzieja ratunku, a i ta nawet jest gatunkiem bękarciej nadziei.
Jessyka.  Cóż to za nadzieja, proszę?
Lancelot.  Co za nadzieja? Możesz się trochę spodziewać, że cię nie twój ojciec spłodził, że nie jesteś córką żyda.
Jessyka.  Byłaby to niezawodnie bękarcia nadzieja; ale wtedy grzechy mojej matki byłyby na mnie nawiedzone.
Lancelot.  To prawda. Widzę, więc, że jesteś potępiona po kądzieli i po mieczu. Kiedy chcę uciekać od Scylli, twojego ojca, wpadam w Charybdę, twoją matkę. Na obu drogach przepadłaś.
Jessyka.  Mój mąż mnie zbawi i on mnie zrobił chrześcijanką.
Lancelot.  I bardzo źle zrobił. I tak już było dosyć chrześcijan, właśnie ilu się mogło wyżywić uczciwie jedni przy drugich. Ta fabrykacya chrześcijan podniesie cenę wieprzowiny. Jeśli wszyscy zostaniemy wieprzojadami, niedługo człowiek za żadne pieniądze kawałka sperki nie dostanie. (Wchodzi Lorenco).
Jessyka.  Powiem to wszystko mojemu mężowi, który właśnie nadchodzi.
Lorenco.  Zacznę być zazdrosnym, Lancelocie, jeśli tak po kątach będziesz z żoną moją rozmawiał.
Jessyka.  Nie masz się czego obawiać, Lorenco! Lancelot jest w otwartej ze mną wojnie. Powiada mi bez ogródki, że niema dla mnie miłosierdzia w niebie, bo jestem córką żyda, a ciebie nazywa złym obywatelem rzeczypospolitej, bo nawracając żydów, podnosisz cenę wieprzowiny.
Lorenco.  Łatwiej mi z tego będzie usprawiedliwić się przed rzecząpospolitą niż tobie z uwiedzenia murzynki, która przez ciebie zaszła w ciążę.
Lancelot.  Słusznie, aby zyskała w objętości, co straciła w uczciwości; a zresztą od czegóż byłaby murzynką, gdyby nie nosiła ciąży?
Lorenco.  Jak każdy błazen igrać może ze słowami! Zdaje mi