Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/171

Ta strona została przepisana.
—   161   —

się, że niedługo milczenie będzie najlepszą zaletą dowcipu, a mowa tylko w papugach będzie miała wartość. Idź teraz i powiedz sługom, żeby się gotowali do obiadu.
Lancelot.  Wszyscy od dawna gotowi, wszyscy mają żołądki.
Lorenco.  Ach, co za koncepcista! Więc powiedz, niech przygotują obiad.
Lancelot.  Już przygotowany, brak tylko zastawy.
Lorenco.  To zastaw.
Lancelot.  Co i u kogo?
Lorenco.  Coraz nieznośniejszy! Czy chcesz od razu pokazać wszystkie skarby twojego dowcipu? Proszę cię, zrozumiej po prostu proste wyrazy. Idź do twoich towarzyszy, niech stół nakryją, zastawią potrawy, bo chcemy zaraz obiadować.
Lancelot.  Stół, panie, będzie zastawiony, potrawy będą nakryte, a co do pańskiego obiadowania, to zależy od humoru i fantazyi (wychodzi).

Lorenco.  Co za gaduła bez myśli i sensu!
Błazen ten w swojej zaszczepił pamięci
Armię konceptów. Znam niemało błaznów,
Na wyższym jak on postawionych szczeblu,
Koncepcikami tak jak on wypchanych,
Co śmiesznem słowem pragną sens zastąpić. —
Słodka Jessyko! powiedz mi otwarcie,
Jak ci się żona Bassania podoba?
Jessyka.  Brak mi słów na to. Słusznie się należy,
Aby cnotliwe Bassanio wiódł życie,
Bo w żonie mając błogosławieństw tyle,
Rozkosze nieba znalazł już na ziemi;
Jeśli na ziemi ceny ich nie pozna,
Nie wart jest, żeby i w niebie je znalazł.
Gdyby dwa bóstwa, o zakład niebieski
Dwie postawiły ziemi tej niewiasty,
A Porcya jedną z nich była, do drugiej
Skarb jeszcze jaki dodaćby musiały:
Świat biedny drugiej Porcyi nie posiada.
Lorenco.  Czem śród żon Porcya, tem ja pośród mężów.