Jessyka. O, co do tego, pytaj mnie o zdanie.
Lorenco. Tylko nie teraz, idźmy przód na obiad.
Jessyka. Słuchaj twych pochwał, póki masz apetyt.
Lorenco. Nie, nie, zachowaj to aż do obiadu,
Żebym mógł strawić razem z potrawami
Wszystko co powiesz.
Jessyka. Usłyszysz nowiny. (Wychodzą).
Doża. Gdzie jest Antonio?
Antonio. Czekam na rozkazy.
Doża. Z boleścią widzę, że masz odpowiedzieć
Na kamiennego przeciwnika skargi,
W którego nędznem sercu nadaremnie
Szukałbyś kropli ludzkiego uczucia.
Antonio. Książę, wiem dobrze, ileś zażył trudów,
By żądań jego surowość złagodzić;
Ale gdy w chęciach swoich trwa upornie,
Skoro prawnymi nie mogę środkami
Wyrwać się z szponów jego nienawiści,
Niechaj cierpliwość tarczą moją będzie.
Jestem gotowy spokojnym umysłem
Wytrzymać jego wściekłości męczarnie.
Doża. Niech żyd się teraz przed trybunał stawi.
Solanio. Żyd czeka przy drzwiach na sędziów rozkazy.
Doża. Zróbcie mu miejsce. Przybliż się, Szajloku!
To jest i świata i moje mniemanie,
Że choć się srożysz do ostatniej chwili,