Gracyano. Bądźże przeklęty, psie nieubłagany!
Twe życie sądów wieczną jest satyrą!
Prawie zachwiałeś moją silną wiarę,
Przyjąć mnie zmuszasz Pitagora zdanie,
Że się zwierzęce przelewają dusze
W człowieka ciało; że psia twoja dusza
W wilku mieszkała, gdy go powieszono,
Wpłynęła w ciebie prosto z szubienicy,
Gdyś jeszcze w matki przeklętem był łonie,
Bo wszystkie twoje skłonności i żądze
Są wilcze, krwawe, głodne i żarłoczne.
Szajlok. Póki szyderstwem nie zniszczysz obligu,
Daremnie krzykiem płuca twoje męczysz.
Radzę ci z serca, dowcip twój połataj,
Bo jest dziurawy. Domagam się sądu.
Doża. Bellaryo listem poleca doktora
Młodego, ale pełnego nauki.
Gdzie jest ten doktor?
Neryssa. Czeka niedaleko
Na twą odpowiedź i twoje rozkazy.
Doża. Niech się więc śpieszy. Z pomiędzy was kilku
Niech go uprzejmie wprowadzi do sali.
Tymczasem listu słuchajmy Bellarya.
Sekretarz (czyta). Książę, w dzień odebrania waszego listu złożony byłem ciężką chorobą. Ale razem z waszym posłańcem przybył do mnie z Rzymu w odwiedziny młody doktor, nazwiskiem Baltazar. Opowiedziałem mu całą sprawę żyda i kupca Antonia. Przerzuciliśmy ksiąg niemało; Baltazar wie moje zdanie, a dopełniając je własną nauką, której głębokości dostatecznie zalecić nie jestem w stanie, śpieszy w mojem zastępstwie, aby żądaniu waszemu zadosyć uczynić. Proszę was, niech brak lat nie naraża go na brak waszego szacunku, bo nigdy jeszcze widzieć mi się nie zdarzyło z tak młodem ciałem tak starej głowy. Polecam go więc waszej uprzejmości, przekonany, że próba będzie dla niego lepszą niż moje słowa rekomendacyą.
Doża. Tak pisze do nas uczony Bellaryo.