Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/206

Ta strona została przepisana.
—   196   —

Na skręcie płotu, gdy wszystkie ucięły?
Za sto talarów nie chciałbym go stracić!
1 strzelec.  Płaczek, mój panie, jest dobry jak Białek,
On jeden trzymał i po zwierzu gonił,
Gdy wszystkie inne dwa razy zatarły;
Wierzaj mi, panie, to pierwszy pies w łai.
Pan.  Ba! gdyby Echo tak jak on był rączy,
Jabym go nie dał i za tuzin Płaczków.
Lecz teraz wszystkim dobrą daj nawarę,
Bo jutro także zamierzam polować.
1 Strzelec.  Idę i dojrzę wszystkiego, jak trzeba.
Pan  (postrzegając Slaja). Cóż to? umarły człowiek, czy pijany?
2 Strzelec.  Oddycha: gdyby nie grzała go wódka,
Zimne byłoby łoże na sen taki!
Pan.  O, brudne bydlę! jak wieprz w błocie leży.
O, śmierci, jakże obraz twój jest szpetny!
Pijak ten dobrą stręczy mi zabawę.
Kiedy w wygodne poniesiem go łóżko,
Gdy go owiniem w wonne prześcieradła,
Włożym na palce kosztowne pierścienie,
Przy łóżku ucztę wykwintną zastawim,
Gdy zbudzonego sług przyjmie czereda,
Czy swej przeszłości żebrak nie zapomni?
1 Strzelec.  Nie wątpię, że się za magnata weźmie.
2 Strzelec.  Dziwne dla niego będzie przebudzenie.
Pan.  Tak snów rozkosznych przelotna ułuda.
Weźcie go, wszystko przyrządźcie, jak trzeba;
Do najpiękniejszej komnaty go wnieście,
W koło najmilsze rozwieście obrazy,
Omyjcie kudły jego wonnościami,
Pachnącem drzewem dom okadźcie cały,
Słodką muzykę miejcie w pogotowiu,
Aby zbudzenie jego powitała,
A pamiętajcie, gdy otworzy usta,
Wszyscy z pokornym powtarzać ukłonem:
Co nam dostojność wasza rozkazuje?
Jeden ze srebrną niech stoi miednicą,
Pełną różanej wody, pełną kwiatów;