Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/235

Ta strona została przepisana.
—   225   —
(Wchodzi Katarzyna).

Dzień dobry, Kasiu, jak bowiem słyszałem,
To twoje imię.
Katarz.  Widzę, słuch masz twardy:
Kto do mnie mówi, zwie mnie Katarzyną.
Petruchio.  Na honor, kłamiesz, bo cię zowią Kasią,
Czasem milutką, a czasem złą Kasią,
I najpiękniejszą Kasią w chrześcijaństwie,
Kasią z Kasina, Kasią Katarzynką,[1]
Bo Katarzynki wszystkie, to pierniczki.
Więc słuchaj, Kasiu, moja ty pocieszko,
Gdym wszędzie słyszał cnót twoich pochwały,
Twej łagodności i twojej urody,
(Choć wszystkie stoją przymiotów twych niżej),
Tem poruszony wyruszyłem w drogę,
O twoją rękę przybywam się starać.
Katarz.  Jak wyruszyłeś tak się i odruszysz,
Bo wiem, że jesteś tylko ruchomością,
Petruchio.  Co jest ruchomość?
Katarz.  Składane krzesełko.
Petruchio.  Mówisz jak z książki; a więc siadaj na mnie.
Katarz.  Bóg stworzył osły, żeby nas nosiły,
Petruchio.  Bóg stworzył dziewki, żeby nas nosiły,
Katarz.  Nie ja tą szkapą, co ciebie poniesie.
Petruchio.  Nie będę, Kasiu, zbytecznym ciężarem,
Bo wiedząc, żeś jest i młodą i lekką —
Katarz.  Dość, by mnie taki jak ty gach nie dognał,
Chociaż mam wagę, jaka mi należy.
Petruchio.  Jaka należy? Bzz, bzz! piękna Kasiu.
Katarz.  Wybornie bzykasz, jak natrętna mucha.
Petruchio.  Jakto? i mucha ta złapie turkawkę?
Katarz.  Tylko, że przody turkawka ją połknie.
Petruchio.  Gniewasz się widzę, proszę, nie bądź osą.
Katarz.  Jeślim jest osą, strzeż się mego żądła.
Petruchio.  To przez ostrożność żądło ci to wyrwę.
Katarz.  Nie każdy błazen wie, gdzie żądła szukać.

  1. Pewien gatunek pierników toruńskich nazywa się »Katarzynka«.