Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/246

Ta strona została przepisana.
—   236   —

z wybitą łopatką, kulawy na przednie nogi; munsztuk z jednym cugiem, z baraniej skóry nagłówek, który przez nieustanne ciągnienie, aby nie utknął, sto razy się zerwał i tylko węzłami się trzyma; z popręgiem sześć razy łatanym; z aksamitnem podogoniem od jakiejś pani siodła, na którem jeszcze widać dwie litery jej nazwiska, pięknie gwoździami wybite, a tu i owdzie cerowane szpagatem.
Baptysta.  Kto z nim przybywa?
Biondello.  O, panie, jego lokaj, jak koń jego cudacznie ubrany: z nicianą pończochą na jednej nodze, z wełnianą na drugiej; jedna podwiązka czerwona a druga niebieska; stary kapelusz, a na nim „Wybór czterdziestu fantazyi“[1] zamiast piórka; potwór, prawdziwy potwór z ubioru, a nie chrześcijański pachołek albo lokaj szlachecki.

Tranio.  Tak się ustroił przez fantazyi wybryk,
Choć nieraz w lichych widziałem go szatach.

Baptysta.  Rad jestem, że przybywa, jakkolwiek przybywa.
Biondello  Lecz, panie, on nie przybywa.
Baptysta.  Czy nie powiedziałeś, że przybywa?
Biondello.  Kto? że Petruchio przybywa?
Baptysta.  Tak jest, że Petruchio przybywa.
Biondello.  Nigdy, panie; powiedziałem tylko, że koń jego przybywa, niosąc go na grzbiecie.
Baptysta.  To na jedno wychodzi.
Biondelło.  Nie, panie, na świętego Kubę; o grosz się zakładam, że koń i człowiek to więcej jak jeden, a przecie nie kilku. (Wchodzą: Petruchio i Grumio).

Petruchio.  Gdzie są panowie? kogom zastał w domu?
Baptysta.  Dobrze, żeś przybył.
Petruchio.  Jednak źle przybywam.
Baptysta.  Wszak nie kulejesz.
Tranio.  Nie tak wystrojony,
Jakbym chciał widzieć —
Petruchio.  Szło mi o to głównie,
Ażebym przybył na dzień oznaczony.

  1. Tytuł wyboru ballad i piosneczek.