wewnątrz, a kociołki wyszurowane zewnątrz? czy obrus na stole? czy wszystko w porządku?
Kurtys. Wszystko gotowe. Więc proszę cię, co za nowiny?
Grumio. Naprzód więc trzeba ci wiedzieć, że koń mój zmordowany, że pan mój i moja pani spadli.
Kurtys. Jak?
Grumio. Z siodeł w błoto. Długa o tem powieść.
Kurtys. Opowiedz wszystko, dobry Grumio.
Grumio. Nadstaw ucha.
Kurtys. Słucham.
Grumio. Trzymaj (uderza go).
Kurtys. To się nazywa czuć powieść, a nie słuchać powieści.
Grumio. Dlatego też nazywa się czułą powieścią. Kułak ten był tylko ostrzeżeniem, żebyś słuchał uważnie. Więc zaczynam: imprimis, zjechaliśmy ze strasznej góry, mój pan jechał za moją panią —
Kurtys. Na jednym koniu?
Grumio. Co przez to rozumiesz?
Kurtys. No, konia.
Grumio. Więc sam opowiadaj historyę. Gdybyś mi nie był przerwał, usłyszałbyś, jak się jej koń powalił, jak ona powaliła się pod konia; usłyszałbyś, w jakiej kałuży, jak się zabłociła; jak ją pod koniem zostawił, a mnie zaczął kijami okładać za to, że się koń jej potknął; jak ona brodziła po błocku, żeby go ode mnie odciągnąć; jak on klął; jak ona prosiła, ona, co nie prosiła nigdy przody; jak ja wrzeszczałem; jak uciekły konie; jak się zerwały jej cugle; jak straciłem moje podogonie, i wiele innych rzeczy godnych pamięci, które teraz umrą w zapomnieniu, a ty wrócisz bez znajomości świata do grobu.
Kurtys. Wedle takiego rachunku, większy z niego sekut jak z niej sekutnica.
Grumio. Bądź tego pewny; jak zresztą sam się przekonasz, gdy przybędzie do domu, i ty i najdumniejszy z was wszystkich. Ale co o tem gadać? Zawołaj Nataniela, Józefa, Mikołaja, Filipa, Waltera, Cukrołyka i resztę. Niech włosy gładko uczeszą, swoje niebieskie kurtki