Petruchio. Przeklęty chamie, pociągowy szkapo,
Czy nie kazałem, byś mnie w parku czekał,
I przyprowadził tych wszystkich hultajow?
Grumio. Krawiec nie skończył kurtki Nataniela,
Trzewikom Ralfa brak było obcasów,
Piotr nie miał sadzy uczernić kapelusz,
A pochwy nie miał Waltera kordelas;
Grzegórz był tylko i Adam w liberyi,
Resztę znalazłem jak dziadów w łachmanach,
Lecz jak są, wyszli powitać cię, panie.
Petruchio. Ruszajcie łotry, zastawcie wieczerzę!
(Śpiewa) „Ach, gdzie dawne moje życie!“
Gdzie są — siądź Kasiu; nie bądź takim mrukiem.
Uf! jakże jestem zmęczony podróżą!
Kasiu, powtarzam, nie bądź takim mrukiem.
Ściągnij mi buty, urwiszu, a śpiesz się!
(Śpiewa) „Ksiądz Bernardyn w pewnem mieście
Od klasztoru szedł po kweście“ —
Łotrze przeklęty, chcesz mi nogę skręcić? (uderza go).
Masz coś zarobił; ściągnij drugi lepiej!
Rozjaśnij czoło, Kasiu. — Hej tam, wody!
Gdzie mój bonończyk, Troił? Ruszaj zaraz,
Zaproś kuzyna mego, Ferdynanda.
Musisz go Kasiu poznać, pocałować.
Gdzie me pantofle? doczekam się wody?
Umyj się Kasiu, i witaj w mym domu!
A ty nicponiu! to tak znasz ty służbę? (uderza go).
Katarz. O, bądź cierpliwy! zrobił to niechcący.
Petruchio. Przeklęty bękart i łotr długouchy!
No siadaj, Kasiu! wiem, że masz apetyt. (Siadają).
Chcesz ty, czy ja mam odmówić modlitwę?
Co na półmisku?
1 Służący. Baranina, panie.