Razem z Hortensyem wyrzekam się ciebie.
Bianka. Czy to są żarty, Tranio, czy to prawda?
Tranio. Prawda.
Lucencyo. Więc Licya pozbyłem się przecie.
Tranio. Na zemstę, ciepłą śpieszy pojąć wdówkę;
Dzień mu wystarczy na ślub i zaloty,
Bianka. Więc szczęść mu Boże!
Tranio. Wnet on ją ugłaska.
Bianka. Jak sam powiada.
Tranio. O wierzaj mi, pani,
Kształcił się w dobrej szkole ugłaskania,
Bianka. Gdzież to podobna znajduje się szkoła?
Tranio. W szkole tej, pani, mistrzem jest Petruchio;
Wykłada uczniom sposobów trzydzieści,
Jak kiełzać humor i język niewieści.
Biondello. O, panie, panie! tak długom czatował,
Żem jak pies zbity; lecz ujrzałem w końcu,
Jak schodził z góry uczciwiec staruszek,
Jakbym na urząd sam go obstalował.
Tranio. Co to za człowiek?
Biondello. Kupiec albo pedant,
Jedno lub drugie; w poważnej sukmanie,
A w każdym ruchu ojciec żywiuteńki.
Lucencyo. Co chcesz z nim zrobić?
Tranio. Jeśli łatwowierny,
Za czystą prawdę powieść moją weźmie,
Chętnie Wincencya podejmie się roli,
I jak prawdziwy Wincencyo potwierdzi
Wszystkie zapisy Baptyście Minola.
Ty idź z kochanką, a nas zostaw samych.
Pedant. Bóg z tobą, panie!
Tranio. I z tobą! witamy!
Czy idziesz dalej, czyś stanął u kresu?
Pedant. Jestem u kresu na jakie dni dziesięć,
A potem dalej, do Rzymu, a potem,
Przy bożej łasce, idę do Trypoli.