Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/260

Ta strona została przepisana.
—   250   —

Tranio.  A skądże rodem?
Pedant.  Jestem Mantuańczyk.
Tranio.  Co? Mantuańczyk? uchowaj cię, panie!
Czy życiem gardzisz, żeś do Padwy przyszedł?
Pedant.  Życiem? co mówisz? to nie są przelewki.
Tranio.  Gardłem ma płacić każdy Mantuańczyk,
Który się waży w Padwie stanąć nogą.
Nie wiesz powodu? Na wasze okręty
W Wenecyi książę położył ambargo,
A przez nienawiść do waszego księcia
Krwawy ten wyrok publicznie ogłosił.
Gdybyś godzinę prędzej był tu przyszedł,
Byłbyś to słyszał sam na własne uszy.
Pedant.  Tem gorsze, panie, moje położenie,
Że mam z Florencyi ważne z sobą weksle,
Które koniecznie tu mam prezentować.
Tranio.  Ja ci przez grzeczność oddam tę usługę,
W dodatku dobrą pomogę ci radą.
Powiedz mi, proszę, czyś był kiedy w Pizie?
Pedant.  Jakie sto razy zwiedzałem to miasto
Obywateli swych słynne powagą.
Tranio.  Czyli nie znałeś tam czasem Wincencya?
Pedant.  Nie, sam go nie znam, lecz znam jego imię,
Jak największego w mieście tem bogacza.
Tranio.  Jest to mój ojciec, żeby wyznać prawdę,
Jest między wami pewne podobieństwo.
Biondello  (na stronie). Jak między jabłkiem a między ostrygą.
Tranio.  Żeby kosztowne twe ratować życie,
Chcę ci dopomódz, dla jego miłości;
Uważaj tylko, co za traf szczęśliwy,
Że masz podobne rysy do Wincencya!
Przybierz więc jego imię i powagę,
A w moim domu chętną przyjm gościnność;
Pamiętaj tylko dobrze grać twą rolę.
Wszak mnie rozumiesz? Będziesz u mnie mieszkał,
Póki spraw twoich w Padwie nie załatwisz.
Przyjmij ofiarę, jeśli ci po myśli.
Pedant.  Przyjmuję z serca; odtąd dla mnie będziesz