Chudziak. He, teraz sobie przypominam, że i wtedy także mówił po łacinie. Ale mniejsza o to; odtąd, póki życia, nie upiję się, chyba w towarzystwie uczciwych, grzecznych i bogobojnych ludzi; nauczył mnie rozumu wasz figiel. Jeśli sobie zaleję kiedy głowę, to zaleję z ludźmi, u których jest jeszcze bojaźń boża, a nie z pijanem hultajstwem.
Evans. To mi się nazywa uczciwe postanowienie, sątź mnie, Poże.
Falstaff. Słyszycie panowie, że przeczą wszystkiemu, słyszycie.
Page. Nie, córko, wróć z winem do domu, tam wychylimy szklenicę (wychodzi Anna Page).
Chudziak. O nieba! to panna Anna Page.
Page. Jakże zdrowie, pani Ford?
Falstaff. Pani Page, na honor, przychodzisz w porę. Z przeproszeniem (całuje ją).
Page. Żono, pozdrów tych panów. Proszę z sobą; mamy dziś na obiad pasztet ze zwierzyny, prosto z pieca. Proszę z sobą, panowie, a mam nadzieję, że utopimy wszystkie urazy.
Chudziak. Wolałbym teraz mieć pod ręką mój Zbiór Pieśni i Sonetów niż czterdzieści złotych w kieszeni. (Wchodzi Głuptas). Gdzież to bywałeś, Głuptasie? Jakto, więc mam sobie sam służyć? hę? Czy masz przy sobie Wybór Zagadek? hę?
Głuptas. Wybór Zagadek? Alboż go pan nie pożyczyłeś Halce Pierożek, w ostatni dzień Wszystkich Świętych, na tydzień przed Świętym Michałem?
Płytek. Śmiało, kuzynie! śmiało, kuzynie! Czekamy na ciebie. Jeszcze słowo, kuzynie. Uważaj, kuzynie, jest już, że tak powiem, deklaracya, pewien rodzaj deklaracyi, zrobiony z daleka jeszcze przez dostojnego księdza Hugona. Czy mnie rozumiesz?
Chudziak. Doskonale, Bądź spokojny, kuzynie; zobaczysz, że