Prośby ni groźby twojej nie sprowadzą.
Gdzie moja żona?
Biondello. Pani odpowiada,
Że się tu pewno jakie stroją żarty,
Że przyjść nie myśli, a czeka na pana.
Petruchio. Że przyjść nie myśli! gorzej, coraz gorzej!
To zgroza, to rzecz nie do wytrzymania!
Grumio, czy słyszysz? idź do twojej pani
I powiedz, że jej przyjść tu rozkazuję.
Hortens. Wiem jej odpowiedź.
Petruchio. Jaka?
Hortens. Że przyjść nie chce.
Petruchio. Tem gorzej dla mnie, i na tem się skończy.
Baptysta. Na wszystkich świętych! wchodzi Katarzyna!
Katarz. Po co mnie wołasz? jaka twoja wola?
Petruchio. Gdzie twoja siostra i Hortensya żona?
Katarz. Siedzą przy ogniu, prowadząc rozmowy.
Petruchio. Tu je przyprowadź, a jeśli się uprą,
To je korbaczem do mężów tu przygoń.
Słyszysz? natychmiast przyprowadź tu obie.
Lucencyo. Kto cudów żąda, niech przyjdzie; to cuda.
Hortens. To cud; ciekawym, co on zapowiada.
Petruchio. Co zapowiada? miłość, pokój w domu,
Powagę męża, żony posłuszeństwo,
A słowem wszystko, co błogie i słodkie.
Baptysta. Niech ci, Petruchio, pan Bóg błogosławi!
Wygrałeś zakład, a ja do ich straty
Dodam dwadzieścia tysięcy talarów,
Jak drugi posag innej dany córce,
Bo to nie córka, którą dotąd znałem.
Petruchio. Nie na tem koniec; lepiej wygram zakład,
Ona wam złoży dowód dobitniejszy
Nowo nabytej cnoty posłuszeństwa.