oublié? Są tam pewne ziółka w mój komora, którychbym nie chciał zapomniał za cały globus ziemski.
Żwaw. O, Boże! Znajdzie tam młodego pachołka i wścieknie się.
Kajusz. O, diable, diable! co tam siedzi w mój komora? Rozbój! larron! (Wyciąga z komory Głuptasa). Rugby, mój szpada!
Żwaw. Uspokój się, dobry panie.
Kajusz. Na co mam uspokój się?
Żwaw. To młody, uczciwy pachołek.
Kajusz. Co mial do roboty uczciwy pacholek w mój komora? Uczciwy pacholek nie włazilbym w mój komora.
Żwaw. Proszę cię, panie, nie bądź tak flegmatyczny; powiem ci szczerą prawdę; pachołek ten przyszedł do mnie w posły od księdza plebana Hugona.
Kajusz. Bon.
Głuptas. To prawda, panie, z prośbą —
Żwaw. Cicho! proszę cię, cicho!
Kajusz. Cicho z twego języka! a ty opowiadaj twój historya.
Głuptas. Z prośbą do tej uczciwej szlachcianki, a twojej, panie, gospodyni, żeby powiedziała dobre słowo pannie Annie Page za moim panem w interesie małżeństwa.
Żwaw. I na tem koniec, Bóg świadkiem, no! Ale nie wścibię palca w ogień, gdzie nie potrzeba.
Kajusz. Ksiądz pleban Hugo cię poslalem? Rugby, baillez moi papieru. Zaczekaj tu kwilka (pisze).
Żwaw. Cieszę się, że tak jest spokojny, bo gdyby się wedle zwyczaju w gniewie zaciekł, tożbyś się nasłuchał krzyków i melancholii! Mimo tego jednak, człowieku, zrobię, co będę mogła, w interesie twojego pana; ale żeby ci wszystko powiedzieć, ten francuski pan mój — mogę go nazywać moim panem, bo widzisz, jestem jego gospodynią, piorę, prasuję, warzę, piekę, szoruję, przyrządzam jadło i napitek, ścielę łóżka, a wszystko sama.
Głuptas. Wielki to ciężar na dwie ręce.
Żwaw. Poznałeś się na tem? Przyznać musisz, że wielki to ciężar, być wcześnie na nogach a kłaść się późno. Mimo tego jednak, powiem ci pod sekretem, bo nie