Gospod. Za pozwoleniem, mości sędzio. Ach, monsieur Patrzywodo!
Kajusz. Patrzywodo? co to bylem?
Gospod. Patrzy woda znaczy w naszym angielskim języku zuch, waleczny.
Kajusz. To, na honor, tyle u mnie Patrzywoda, co u którego bądź Anglika. Ten psubrat, ksiądz urwisz! Na honor, obciąlem mu uszy.
Gospod. Jeszcze on ci skroi kurtkę, mój zuchu!
Kajusz. Skroi kurtkę? Co to bylem?
Gospod. To się znaczy: przeprosi publicznie.
Kajusz. Na honor, dopilnuję, żeby mi kurtkę skroilem; domagam się, żeby mi kurtkę skroilem.
Gospod. Albo ci ją skroi, albo go sam stąd wymiotę; rzecz to moja.
Kajusz. Ja dziękowal za to aspanu.
Gospod. Prócz tego, mój zuchu — (do innych na stronie). Lecz naprzód, panie gościu, panie Page i ty cavalero Chudziaku, śpieszcie przez miasto do Frogmore.
Page. Czy znajdziemy tam plebana Hugo?
Gospod. Znajdziecie. Zobaczcie, w jakim jest humorze. Ja tymczasem poprowadzę doktora przez pola. Czy przyjmujecie projekt?
Płytek. Zgoda.
Page, Płyt. i Chudz. Żegnamy, panie doktorze! (Wychodzą).
Kajusz. Na honor, zabilem księdza, bo on mówiłem do Anusi Page za jakimś urwiszem.
Gospod. Niech ginie! Włóż do pochwy twoją niecierpliwość, polej zimną wodą żółć twoją gorącą. Chodź ze mną przez pola do Frogmore, a zaprowadzę cię tam, gdzie znajdziesz pannę Annę w pewnym folwarku, na zabawie. Będziesz miał porę prawić jej koperczaki. Co o tem myślisz?
Kajusz. Ja dsiękowal panu za to; ja cię kochalem, a na zaplata, ja cię zarekomendowal dobrym goście, hrabię, kawalery, panowie i szlachta, moje pacyenci.
Gospod. Ja za to będę twoim adwersarzem przy pannie Annie. Czy dobrze powiedziałem?