twoją ziemską rękę — dobrze — a teraz ty daj mi twoją rękę niebiańską — dobrze. Zwolennicy umiejętności, oszukałem was obu, każdemu błędne wskazałem miejsce. Serca wasze są nieustraszone, skóry wasze całe; niech teraz wszystko skończy się na wazie ponczu. Dalej! dajcie ich szable w zastaw — za mną! przyjaciele pokoju, za mną! za mną! za mną!
Płytek. Możecie mi wierzyć, gospodarzowi przewróciło się w głowie. Spieszmy za nim, spieszmy!
Chudziak. O, słodka Anno Page!
Kajusz. Ha, czy zrozumialem dobrze? Czy zrobilem z nas dwa dudki? ha! ha!
Evans. Toprze, toprze! Wziął nas, witzę, na funtusz. Proszę cię, żyjmy w zgotzie, szukajmy we twa mózgi, jak się zemścić na tym parszywym, fałszywym hultaju, gospotarzu z pot Potwiązki.
Kajusz. Na honor, z caly serca. On obiecalem mnie poprowadzić do Anny Page, na honor, a on mnie oszukalem.
Evans. Pątź spokojny, jeszcze ja mu rozpłatam jego pałkę. Chotź tylko ze mną. (Wychodzą).
Pani Page. Tylko naprzód! mały zuszku. Przyuczyłeś się chodzić za drugimi, ale teraz jesteś przewodnikiem. Co wolisz, czy prowadzić moje oczy, czy przyglądać się piętom twojego pana?
Robin. Wyznaję, pani, że wolę iść przed tobą jak człowiek, niż deptać za nim, jak karzełek.
Pani Page. O, mały z ciebie pochlebca; widzę, że wyjdziesz na dworaka. (Wchodzi pan Ford).
Ford. Szczęśliwe spotkanie! Pani Page, dokąd droga?
Pani Page. Do twojej żony; czy znajdę ją w domu?