Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/66

Ta strona została przepisana.
—   56   —

noga rozkoszny dałaby ruch całej twojej kibici w półzaokrąglonej spódnicy. Wiem, coby z ciebie było, gdyby twój nieprzyjaciel fortuna nie była w wojnie z twoją przyjaciółką naturą. Tego przynajmniej nie możesz utaić.
Pani Ford.  Wierzaj mi, na wszystkiem mi tem zbywa.
Falstaff.  A dlaczegóż cię pokochałem? Niech ci to służy za dowód, że jest w tobie coś nadzwyczajnego. Słuchaj, nie mogę pochlebiać, nie mogę powiedzieć, że jesteś tem lub owem, jak niejeden z tych cedzących słówka fircyków, co to chodzą jak kobiety w męskim ubiorze, a pachną jak babiniec na Mątkę Boską Zielną, nie mogę, bo kocham cię, ciebie tylko, bo godna jesteś mojej miłości.
Pani Ford.  Nie zdradź mnie tylko, Johnie, ale mi się wszystko zdaje, że ty kochasz panią Page.
Falstaff.  Mogłabyś równie dobrze powiedzieć, że kocham przechadzkę przede drzwiami więzienia za długi, które tak mi jest obrzydłe jak wyziewy pieca wapiennego.
Pani Ford.  Co do mnie, Bóg wie jeden, jak serdecznie cię kocham; przyjdzie czas, w którym się o tem dowodnie przekonasz.
Falstaff.  Trwaj w tych uczuciach, a ja na nie zasłużę.
Pani Ford.  Ach! muszę ci wyznać, że już na nie zasłużyłeś, bo nie miałabym ich inaczej.
Robin  (za sceną). Pani Ford, pani Ford! Pani Page stoi u drzwi, zapocona, zadyszana, z obłąkanemi oczyma, i gwałtem pragnie z tobą mówić i to natychmiast.
Falstaff.  Nie chcę, żeby mnie widziała; schowam się za obicie.
Pani Ford.  O, schowaj się, proszę, bo to pierwszego rzędu papla z tej kobiety. (Chowa się Falstaff. — Wchodzą: pani Page i Robin). O co tu chodzi? Co tam nowego?
Pani Page.  O, pani Ford, co ty zrobiłaś? Czekają na cię wstyd i ruina; zgubiłaś się na wieki.
Pani Ford.  Jak to rozumiesz, dobra pani Page?
Pani Page.  Przebóg, pani Ford! Mieć tak uczciwego męża a dawać mu takie powody do podejrzeń!
Pani Ford.  Jakie powody do podejrzeń?