Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/78

Ta strona została przepisana.
—   68   —

Bądź zdrów! Będziesz ją miał, panie Strugo; przyprawisz rogi panu Ford, panie Strugo! (Wychodzi).
Ford.  Ha, ha! czy to widzenie? czy to sen? czy śpię? Panie Ford, obudź się, obudź się, panie Ford! Jest dziura w twojej najlepszej szacie, panie Ford. Oto są skutki małżeństwa! Oto są skutki posiadania bielizny i koszów! To dobrze; sam ogłoszę przed światem, czem jestem. Złapię teraz tego rozpustnika; jest w moim domu; nie wymknie mi się; niepodobna, żeby się wymknął; nie wciśnie się przecie do sakiewki, ani do pieprzniczki, a jeżeli dyabeł, który się nim opiekuje, na pomoc mu nie przyszedł, będę go szukał w myszej jamie. Choć muszę zostać tem, czem jestem, to przynajmniej to, czembym być nie chciał, nie zrobi mnie potulnym. Jeśli mam rogi, które mnie do szaleństwa doprowadzą, to przynajmniej, jak wściekły, będę bódł tymi rogami.

(Wychodzi).

AKT CZWARTY.
SCENA I.
Ulica.
(Wchodzą: pani Page, pani Żwawińska, Wilhelm).

Pani Page.  Czy myślisz, że jest już w domu Forda?
Żwaw.  Jestem pewna, że jest już, albo będzie za chwilę. Trudno opowiedzieć, jak szaleje na samą myśl o swojej kąpieli w Tamizie. Pani Ford czeka na ciebie z niecierpliwością.
Pani Page.  Idę do niej za chwilę, tylko przody mojego chłopaka do szkoły poprowadzę. Ale zbliża się jego nauczyciel; widzę, że dziś rekreacya. (Wchodzi sir Hugo Evans). Jakto, księże Hugonie, czy niema dziś szkoły?