Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/95

Ta strona została przepisana.
—   85   —

Szczypnie ją w rękę, a na znak ten Anna
Pójść z nim przyrzekła do księdza w dziekanii.
Gospod.  Kogoż zwieść pragnie? czy ojca, czy matkę?
Fenton.  Matkę i ojca, dobry gospodarzu,
Ze mną uciekać. Rachuję na ciebie,
Że w nocy, między dwunastą a pierwszą,
Sprowadzisz księdza, który nas w kościele
Połączy prawnie świętym sakramentem.
Gospod.  Plan wyśmienity; biegnę do proboszcza;
Przyprowadź dziewkę, nie braknie wam księdza.
Fenton.  Na moją wieczną wdzięczność możesz liczyć,
Prócz tego, zaraz usługę nagrodzę. (Wychodzą).



AKT PIĄTY.
SCENA I.
Pokój w gospodzie pod Podwiązką.
(Wchodzą: Falstaff i pani Żwawińska).

Falstaff.  Proszę cię, skończ paplanie i ruszaj z Bogiem. Dotrzymam słowa. To trzecia próba; spodziewam się, że fortuna sprzyja nieparzystej liczbie. Idź z Bogiem. Powiadają ludzie, że nieparzysta liczba jest świętą liczbą przy urodzeniu, przedsięwzięciach i śmierci. A teraz zmiataj!
Żwaw.  Wystaram ci się o łańcuch i zrobię co będę w stanie, żeby ci wyszukać parę rogów.
Falstaff.  Idź z Bogiem, powtarzam, czas nagli. Głowę do góry i szoruj! (Wychodzi pani Żwawińska, wchodzi Ford). A, witamy, panie Strugo! Panie Strugo, rzecz się wyjaśni tej nocy, albo nigdy. Bądź w parku około północy, przy dębie Herna, a zobaczysz dziwy.
Ford.  Czy nie byłeś u niej wczora? Wszak mówiłeś, panie, że cię zaprosiła.