go? Nie, — byłam spokojna. Wtem w jednej chwili stanęły mi w myśli wszystkie grzechy moje całego życia, wszystkie wady, opuszczenia w służbie Bożej i lenistwo; i zrozumiałam, że to wszystko jest moją własnością — więc złożyłam ją Panu Jezusowi i zatopiłam w Jego Sercu. — Potem już nic nie widziałam. Wysłuchałam do końca Mszy Świętej dziękując Panu za Miłosierdzie i od tej chwili było mi to wszystko, co poznałam, tak obojętne, jakby się to nie ze mną stało, a opowiedzieć wszystko Pierwszemu Maryawicie byłam gotowa i taką miałam łatwość jakby o innej osobie. — W święto Wniebowzięcia N. M. Panny, w czasie Mszy Świętej, Pan Jezus utwierdził mię w tem wszystkiem i dał mi poznać, że największe rany Jego Sercu zadają Mu Przyjaciele, a Przyjaciółmi Jego są Kapłani. Wtedy doznałam wielkiej boleści; zdawało mi się, że serce od żalu pęknie mi, — a Pan mnie zapytał: „Czybyś nie chciała być za Nich ofiarą, kiedy co mam najdroższego tobie oddaję; — najdrożsi mi są Kapłani, a tobie dam moc nad Kapłanami.“ — Ale ja tych słów nie rozumiałam, uczułam tylko wielkie pragnienie ofiarowania się Bogu na wszystko i wielką miłość połączoną z najgłębszą czcią dla Kapłanów, z chęcią pomagania Im. —
Potem to wszystko, co miałam objawione, powiedziałam Pierwszemu Maryawicie i zapytałam Go, co o tem wszystkiem sądzi. Odpowiedział mi, że ani na chwilę nie wątpi i wszystkiemu wierzy, bo gdyby tak nie było, to na zawsze ze wszystkich swoich modlitw wykreśla: „fiat Voluntas Tua."[1] Powiedziałam Mu, że nie zacznie tego rodzaju życia, dopóki ja tego wszystkiego nie przedstawię swemu Przewodnikowi[2] i Jemu zaufajmy, a nie zbłądzimy;