Strona:Dzieło wielkiego miłosierdzia.djvu/30

Ta strona została przepisana.

i strach ogarnął moją duszę — dopiero jak wezwałam Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, widzenie znikło; ale ja przez parę dni nie mogłam uspokoić się z wrażenia. — W kilka miesięcy po tem widze­niu, Proboszcz nasz wypublikował mnie w kościele, jako siejącą zgorszenie, a Kapłanów, którzy u nas bywali, nazwał publicznie wilkami drapieżnymi, którzy się wdarli do Jego owczarni, ale ich rozpędzi. — Wtedy poruszyło się całe miasto i wszyscy zwrócili oczy na nasz dom, dziwiąc się, co się to stało, bo nikt nie mógł przypuścić, żeby Proboszcz, który sam bywał u nas, mógł niesłusznie publiko­wać — i to przez kilka niedziel, aż mu zabronił Administrator Dyecezyi. — O przyczynie, dla której mnie publikował, zamilczam, ale pozór miał ten, że Kapłani bywali w naszym domu i że podobno niektórzy się tem gorszyli. Chociaż dom nasz już od lat dziesięciu założony był pod firmą „pracowni robót kościelnych" i Kapłani zawsze bywali po ro­boty i nikt się nie gorszył, — owszem wszyscy oswoili się z tem, że bywają. — Jeden z Kapłanów, który odstąpił od Maryawitów, chcąc nas ośmieszyć, wyjawił przyczynę bywania Kapłanów przed Pro­boszczem i Innymi. Proboszcz z gorliwości, lękając się herezyi, czuł się w obowiązku zaradzić złemu i usiłował, jak się sam wyraził, rozpędzić owych Kapłanów, żeby tę hydrę zgnieść w samym jej zarodku, która gorsza jest niż wszeteczeństwo. — O mnie wyrażał się, że to szatan nie kobieta, która zdolna była uwikłać tylu Kapłanów. — Za przykładem Proboszcza poszli inni gorliwsi Kapłani (a szcze­gólniej ten, o którym wspomniałam na początku objawienia, że będzie mnie prześladował) i rozgło­sili po wszystkich Dyecezyach, ośmieszając mnie i Maryawitów, dając im różne przezwiska i chcąc tym sposobem obalić wszystko, a przynajmniej zapobiedz dalszemu szerzeniu się. Osoba moja sta-