Strona:Dzieje Baśki Murmańskiej.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

południowych wzmagał się ruch pieszy. Był to czas spotkań i spacerów. Po chodnikach skleconych z deszczułek, ruchomych jak klawjatura i nagle podbijających stopę przechodnia, niczem djabelska trampolina[1] przechadzali się zamorscy zdobywcy w towarzystwie dam-tubyłek, które niewykwintną prostaczość swych stroików wyrównywały urodą lic, mieniących się na mrozie barwami krwi i mleka, zaś urodę samą podnosiła ta jeszcze okoliczność, że na sto młodych wojowników wypadała w tem mieście jedna tylko kobieta.

Szli tedy po zdradzieckich chodnikach szczudłonodzy, robiowardzy i rudowłosi Brytańczycy[2] z anglosaską flegmą, malującą się na twarzach ściągłych, rzemiennych, jak pasek do wecowania brzytwy. Ze swobodną dystynkcją przechadzali się Francuzi, we włożonych na bakier, z okrutną fantazją, aksamitnych beretach[3] strzelców alpejskich. Amerykanie spacerowali bądź z fajką, bądź z kawałkiem czekolady w zębach; zajadali ją, idący, nie krępując się, z naturalną swobodą dzieci, wracających ze szkoły. Prócz nich byli tu i Serbowie, i Kanadyjczycy w uszastych czapach i mokasenach[4] indyjskich, oraz bersaljerzy[5] włoscy, którzy z obfitości

  1. trampolina — przyrząd do ćwiczeń gimnastycznych lub cyrkowych.
  2. Brytańczycy — Anglicy.
  3. beret — płaska czapka.
  4. mokaseny — obuwie, noszone przez Indjan Ameryki Północnej.
  5. bersaljerzy — strzelcy włoscy.