Na niedźwiednika przeznaczono kaprala, nazwiskiem Smorgoński. Kapral trudnił się przed wojną rzemiosłem szewieckiem, i Baśka była pierwszym żywym niedźwiedziem, jakiego w życiu na oczy uświadczył. Wybór zaś na niego mianowicie padł stad, iż adjutant, komponujący rozkazy dla Baonu, zwykł był, jako doktor filozofji, myśleć syntetycznie[1]. W danym wypadku powodował się brzmieniem nazwiska Smorgońskiego, sądząc słusznie, że trudno dla niedźwiednika o nazwisko lepsze.
Kapral Smorgoński musztrował dotąd rekrutów, pobranych do wojska z pośród Polaków, których wojna rozproszyła po obszarach niezmierzonej Rosji, albo takich, którzy mieszkali tam od urodzenia. Był to gatunek rodaków dziwnego nabożeństwa, dopiero przymus wojskowy spolszczał ich na nowo i urabiał na patrjotów. Pomiędzy sobą mówili po moskiewsku chętniej, niż po polsku. Bardzo często tylko jedno wyznanie wiary katolickiej było ostatniem ogniwem, łączącem ich z polskością. Z tego powodu przezywano ich ogólnie »katolikami«. Smorgoński, urodzony w Mińszczyźnie, sam wprawdzie z nich pochodził, ale wyrobił się był już na tęgiego żołnierza, przejąwszy od legjonistów galicyjskich, z którymi spotkał się na Murmaniu, »leguński«[2] sposób bycia, ów tak zwany z pruska po polsku »dryl«[3]. Musztrując powierzonych mu rekrutów,