Strona:Dzieje Baśki Murmańskiej.djvu/5

Ta strona została uwierzytelniona.

całemi ścigał kulejącym cwałem te ptaki, z żadnym, oczywista, skutkiem. To też jego pokarm powszedni składał się zazwyczaj z rozmaitej zdechlizny morskiej, którą ocean w czasie przypływu na brzeg wyrzuca.
Tym oto trybem zbiegało ojcu Baśki pomylone jego życie. Aż zdarzyła się chwila, gdy do połowicy swej poczuł taką abominację nieznośną, a zarazem wezbrało w nim tyle nagłej, porywczej, iście bestjalskiej tęsknoty do samotnej włóczęgi na przełaj, wszystkiemi morzami polarnemi, — że z kry, na której podróż poślubną odbywali, spełzł cichcem do morza i dał stułokciowego nura.
A gdy łeb z wody wynurzył, to nie obejrzawszy się nawet, popłynął, gdzie oczy poniosą, z rozsadzającym włochatą pierś porykiem zwierzęcego szczęścia. A parskał raz po raz, niby ochoczy koń w biegu, na dobrą wróżbę.
I prujac z łatwością olbrzymiem cielskiem bałwany morskie, nakształt torpedy idącej pierwszym impetem, płynął wprost do północnego bieguna.
Bo mu się tak spodobało.
Tyle go widziano.


II.

Baśka przyszła na świat odrazu w pięknem futerku białem, z pyszczkiem pełnym śpiczastych zębów, zdrowych i mocnych, jak u młodego psa; zaś w łapach, zakończonych niedołężnemi jeszcze pazurami, przyniosła właściwą swemu gatunkowi, wro-