Chłopiec usiadł i patrzał... Naraz poruszyły się gwałtownie konary drzew stuletnich, z gałęzi potworzyły się olbrzymie ramiona, ukazały się olbrzymie nogi i twarze...
Z innych drzew powstawały postacie ludzkie naturalnej wielkości, z innych jeszcze zwierzęta i duże ptaki...
Istoty te, ani słowa do siebie nie mówiąc, rozproszyły się po lesie, zbierając jakiejś niezwykłej wielkości owoce i jagody i popijając wodą źródlaną.
Zrozumiał chłopiec, że w tym zaczarowanym lesie cierpieli ludzie pozamieniani przez czarownika w drzewa i krzaki i smutek go ogarnął i trwoga.
Wdrapawszy się na pień wyniosłej sosny, z której wyszła przed chwilą jakaś zaczarowana postać usnął twardo, a gdy się przebudził nie spostrzegł nikogo żyjącego... Drzewa stały, jak przedtem wyniosłe i pełne powagi, krzewy obsypane
Strona:Dziwne przygody księcia.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.
— 10 —