Rzucił się chłopak ku tym cudom natury, wyciągnął dłonie ku świecącemu teraz jak złoto słońcu i z rozrzewnieniem i wdzięcznością dziękował Bogu za tyle widzianego szczęścia.
Odpocząwszy chwilę postanowił iść do zamku zabitego olbrzyma i wyratować więzionych. Był bowiem pewny, że potwór ten więzi u siebie niewinnych i nasyca się ich rozpaczą.
Przybywszy do zamku zatrąbił głośno trzy razy, poczem odpędziwszy straż wypuścił na wolność nieszczęśliwych więźniów i kazał zburzyć całkowicie owo siedlisko zbrodni wielkoluda.
Po dokonaniu tego wyruszył w drogę, kierując się ku dworowi królewskiemu. Na spotkanie jego wyszedł starzec w podartych szatach. Były one szyte z aksamitów i jedwabi drogocennych, ale długi pobyt w lochu więziennym doprowadził je do tak opłakanego stanu.
Strona:Dziwne przygody księcia.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.
— 17 —