Strona:E.L.Bulwer - Ostatnie dni Pompei (1926).djvu/100

Ta strona została przepisana.

— Poczekaj kilka dni, aż powrócę do zdrowia. Sam ci będę towarzyszył.
Powstał, jakby dla doświadczenia sił swoich; przeszedł małą przestrzeń, chwiejąc się na nogach.
— Ale Glaukus rychło żeni się ze swoją Neapolitanką.
— Żeni się?! Rychło?! Wiesz to napewno.
— W pierwszych dniach przyszłego miesiąca. Wiem to od jego niewolnicy.
— To nie nastąpi — odparł żywo. Glaukus będzie twoim małżonkiem. Ale jak zdołasz mu sama podać napój miłosny?
— Mój ojciec zaprosił go z narzeczoną na wieczerzę do nas pojutrze. Znajdę sposobność.
— Jutro wieczorem przybądź tu w lektyce. Powiedz w domu, że udajesz się do gospody, o dwie mile za miastem, odwiedzanej przez Pompejan dla kąpieli źródlanych. Żywy czy umarły towarzyszyć ci będę. Zaczekasz aż konstelacje Kóz i Pasterza skryją się wraz z gwiazdą wieczorną, ażeby mrok osłonił nasze kroki. Teraz wróć do siebie spokojna. Arbaces — Egipcjanin przysięga na Hadesa, że Jona nigdy nie poślubi Glauka!
— I Glauk będzie moim?
— Tak!
Kiedy został sam, wyprostował się z dumą radosną, wzniósł ręce i jakby wzrokiem przebijał mury, rzekł:
— Świetne gwiazdy, których żaden fałsz nigdy nie splamił!... przepowiedziałyście mi, że czeka mnie triumf w walce z wrogami i zwycięstwo w miłości, jeżeli przeżyję wielką katastrofę. Przeżyłem, ale przed godziną błądziłem w pomroce chory i bezradny. A oto wy zsyłacie mi pomoc. Ta kobieta będzie tajną sprężyną zemsty mojej — strasznego dzieła, w którem ręka wielkiego kapłana Izydy może być niewidzialną!